Reklama: Chcesz umieścić tutaj reklamę? Zapraszamy do kontaktu »
Riello
Powrót do listy artykułów Aktualizowany: 2010-03-30
Zmienia się charakter sieci dystrybucyjnej

Jest Pan jednym z przewodniczących Społecznej Rady do spraw Narodowego Programu Redukcji Emisji. Podziela Pan opinię, że redukcja emisji się opłaca?

To dla mnie zaszczyt znaleźć się w tak szacownym gronie. Oczywiście wyliczenia opłat wynikające z zakupu uprawnień do emisji dwutlenku węgla pokazują, że oszczędność dla kraju jest rzeczywiście spora. Rada ma przygotować rozwiązania, które cytując tu za prof. Krzysztofem Żmijewskim: „… mają pomóc zaoszczędzić polskiej gospodarce dodatkowych kosztów funkcjonowania …”.

Jednak redukcja emisji to nie tylko sama gospodarka, ale także czystsze środowisko, bardziej innowacyjna gospodarka, lepsze rozwiązania prawne. W tej chwili jest przygotowywana przez Radę tzw. „Zielona Księga”, gdzie opisywane są istotne problemy gospodarki w kontekście emisji. Zaraz za nią opracowana zostanie „Biała Księga”, gdzie już pojawią się konkretne propozycje rozwiązań. Muszę przyznać, że tempo, które narzuca prof. Żmijewski jest wymagające.

Społeczna Rada nie składa się z samych praktyków…

Faktycznie, większość Rady to osoby ze świata nauki, ale to dobrze, ponieważ rolą tego ciała jest tworzenie rozwiązań strategicznych, nowatorskich. Myślę jednak, że obecność kilku osób z branży pozwoli skonfrontować pomysły z realnymi trudnościami i w efekcie przyniesie lepsze rozwiązania.

Bardzo dobrym pomysłem, o którym mówił na spotkaniu roboczym Rady (22 stycznia br.) wicepremier Waldemar Pawlak jest to, że dokumenty Rady będą publikowane na stronie Ministerstwa Gospodarki, co pozwoli jeszcze pozyskać opinie dodatkowych ekspertów lub ludzi tym obszarem zainteresowanych.

Tematem wielu debat w sektorze jest konieczność modernizacji sektora elektroenergetycznego. Głównie mówi się o źródłach, a niewiele o sieciach przesyłowych? Z czego to wynika?

To jest bolesna prawda, właściwie sieci nie są zauważane. Pomimo, że OSD poprzez PTPiREE organizuje liczne konferencje, aktywnie uczestniczy na wielu gremiach parlamentarnych, to z naszego doświadczenia wynika, że głośno o tym problemie  zaczyna być wtedy, gdy dochodzi do zdarzeń o charakterze masowym – jak w przypadku awarii szczecińskiej, czy ostatnio u kolegów z Enionu. Poza nadzwyczajną nagonką medialną na „tych złych energetyków”, dopiero wtedy powołuje się sztaby antykryzysowe, zaczynają toczyć się rozmowy z administracją samorządową i centralną. Bolesną prawdą jest fakt, że samo wytwarzanie to dopiero połowa energetyki, ale postawienie źródła pomimo wielu trudności jest nieco łatwiejsze, zwłaszcza jeżeli jest realizowane na terenie już istniejącej elektrowni lub w strefie przemysłowej. Realizacja inwestycji sieciowych to czasem po prostu horror, który wiąże się często
z koniecznością pokonania trudnych, wręcz irracjonalnych barier formalno-prawnych, czy ekologicznych, nie mówiąc już o niechęci współpracy osób fizycznych. Mam nadzieję, że aktywna działalność Podkomisji ds. Energetyki oraz świetna wręcz praca minister Łobodzińskiej przyspieszy sprawę przygotowania tzw. ustawy o korytarzach infrastrukturalnych. To zresztą jest ustawa ważna nie tylko dla energetyki, ale również dla realizacji inwestycji drogowych, gazowych, ciepłowniczych.

Czy finansowanie sieci jest dużym problemem?

Oczywiście to ważna kwestia, ale nie najważniejsza. Spółki radzą sobie z tym problemem. Często rozmawiamy
i wiem, że  dwa ubiegłe lata to w dystrybucji o wiele więcej projektów inwestycyjnych, niż w latach ubiegłych. Rok następny chociażby w naszej spółce będzie pod tym względem jeszcze lepszy. Niestety efekty nie będą widoczne od razu, bo mamy do nadrobienia bardzo dużo. Konieczna jest wprost reelektryfikacja obszarów wiejskich.

W jednej z wypowiedzi podkreślał Pan, że obecnie zmienia się charakter sieci dystrybucyjnej. Co Pan dokładnie miał na myśli?

Sieć dystrybucyjna docelowo nie będzie służyć tylko prostemu przesyłowi energii elektrycznej, ale również przyłączaniu odnawialnych źródeł energii, czy docelowo ładowaniu baterii samochodów elektrycznych. Coraz więcej mówi się o tzw. sieciach inteligentnych (smart grid) i powiązanym z nim inteligentnym opomiarowaniu (smart metering). Wymaga to jednak znaczących inwestycji w automatykę, oprogramowanie i w przebudowę sieci jako takiej. Już obecnie, aby przyłączyć odnawialne źródło, musimy jako spółki wymieniać linie na większe przekroje.

Przemysław Zaleski - ENEA Operator. Fot. Red. NE (15)

Uczestniczy Pan - jako członek PTPiREE - w projekcie realizowanym przez EURELECTRIC, jeśli chodzi o budowę smart grid.

Gwoli ścisłości, projekt ten jest realizowany przy udziale EURELETRIC, a przygotowany został przez Komisję Europejską. Oprócz omawianych przyszłych funkcji sieci przesyłowych i dystrybucyjnych, przygotowywane są duże projekty badawcze. W ub. r. w listopadzie ruszyła inicjatywa, związana właśnie z  przyszłością samochodów elektrycznych pod nazwą  „European Green Cars Initiative”. W projekt ten zaangażowanych jest kilkanaście dużych europejskich metropolii (Paryż, Madryt, Sztokholm, Berlin), producenci samochodów (Daimler, Renault/Nissan, VW, Fiat, Volvo, Seat, BMW, Ford), instytuty badawcze, politechniki, firmy IT (IBM, Siemens, SAP), duże koncerny energetyczne, a nawet porty lotnicze.

Jak Pan widzi rozwój tzw. smart meteringu w Polsce?

W Polsce funkcjonuje obecnie kilkanaście instalacji AMR, obsługujących od kilkuset do prawie dwóch tysięcy liczników, ostatnio duże wdrożenie (chyba ponad 2000 szt.) - a mówię to z lekką zazdrością - mają bracia z ENERGA Operator i wiem, że w strategii mają już potężne plany. My w naszej spółce kończymy ostatnie testy pilotażu na 1000 szt. oraz przygotowujemy się również na większy wolumen. Głównym hamulcem rozwoju jest wysoki koszt wymiany infrastruktury liczników i konieczność poniesienia znacznych nakładów na system i budowę kompetencji u pracowników. Z analiz wynika, że OSD akurat nie będą z tego powodu uzyskiwać znaczących korzyści, więc nakłady te trzeba sparametryzować ekonomicznie, zbadać ich zasadność techniczną i spowodować, aby URE przeniosło je w taryfach operatorów. Musimy być więc przygotowani, że wymiana technologii kosztuje.

Inaczej sytuacja wygląda w przypadku wdrożenia GIS-a.

Dokładnie, tutaj korzyść jest zarówno dla Klienta, jak i dla OSD.

Eksperci twierdzą, że korzystniej byłoby - w przypadku naszego kraju - ukierunkować się na lokalne źródła energii i tutaj szczególnie zadbać o sieć przesyłową i dystrybucyjną. Czy podziela Pan tę opinię?

Muszę przyznać, że z zainteresowaniem czytam opinie ekspertów na ten temat. Zwłaszcza ostatnio prof. Jan Popczyk w „Rynku Energii” przekonywał, że źródło kogeneracyjne zasilane z biogazowni, mające dyspozycyjność ponad 8000 godz./rok, jest pod względem niezawodności porównywalne z zasilaniem z wiejskiej sieci elektroenergetycznej nN. Tylko, że jeszcze tych biogazowi nie mamy, a potrzeby sieci - jak pokazują awarie – zmuszają, aby nie czekać. My, jako OSD, odczuwamy potrzebę ścisłej współpracy pomiędzy sieciami przesyłowymi należącymi do PSE Operator, która koordynuje duże elektrownie z siecią dystrybucyjną bilansującą lokalny popyt z generacją rozproszoną. Konieczne więc jest uzgadnianie planów inwestycyjnych i wspólne planowanie, o czym często wspomina Artur Różycki, prezes PTPiREE.

Słyszeliśmy od pracowników pseudonim „energetyczny prezes”. To podobno o Panu?

(Uśmiech) Tak, już o tym słyszałem, nie wiem tylko w jakim kontekście. Może jest to spowodowane tym, że nasz Zarząd kipi energią. Wdrażamy sporo pomysłów, a wyniki Spółki mówią
same za siebie. Generalnie wszyscy twierdzą, że udało się nam zbudować niezły team i to skutkuje tą pozytywną energią. A faktycznie u wielu budzi podziw fakt, że naprawdę udaje nam się rozwiązać sporo trudnych problemów. 

Rozmawiała: Dorota Kubek

Czytaj także